Puścić płazem czy nie puścić? – oto jest pytanie. A jeśli puścić płazem, to w znaczeniu realnym, współczesnym tego zwrotu, czyli darować winę komuś, nie karać, nie sądzić się za krzywdę, nie żądać sprawiedliwości, przeprosin, zadośćuczynienia, machnąć ręką, wybaczyć, olać itp., czy też puścić płazem, biorąc pod uwagę znaczenie pierwotne, historyczne tego związku frazeologicznego, nieco różniące się od obecnego. A jakie ono było? Znów na odsiecz przyjdzie nasz arsenał dawnej broni i posłuży jako ilustracja tych rozważań z pogranicza historii militarnej i dziejów naszego jakże pięknego języka. Zwroty „puścić coś płazem komuś”, „ujść płazem” związane są z historią broni siecznej, takiej jak te szable na załączonych obrazkach. Płaz to płaska, szeroka strona szabli, w odróżnieniu od jej ostrej krawędzi. Cięcia ostrą krawędzią mogły powodować rany, czasem śmiertelne. Natomiast uderzenie płazem było bolesne, ale życiu nie zagrażało. Płazowało się więc, kiedy się chciało bez rozlewu krwi, nie czyniąc większej krzywdy, kogoś ukarać, coś na nim wymusić, odstraszyć, przepędzić, rozpędzić na przykład zagradzających nam drogę, nie eskalując nadmiernie przemocy.
Puścić płazem czy nie puścić, pozwolić, by komuś uszło płazem czy nie pozwolić, a jeśli puścić, jeśli pozwolić, to w jakim rozumieniu? I na czym płazowanie – bo przecież nie dosłowne – miałoby dzisiaj w tym kontekście polegać? Oto jest pytanie.
Powodzenie!
Niepowodzenie!