Opowiadanie historii, zarówno słowem pisanym, jak i żywym słowem, to jej żywioł. Przekonują się o tym jej czytelnicy, doświadczają tego uczestnicy spotkań autorskich. Takich jak to, które właśnie dobiegło końca na Zamku.
Było to już drugie spotkanie Gabrieli Anny Kańtor z brzeską publicznością. Tak jak za pierwszym razem, nie doszłoby do niego, gdyby nie Ewa Wróbel, główna organizatorka wydarzenia, założycielka i prowadząca Klub Książki Herbacianej. Również prowadząca dzisiejszy wieczór autorski. Oprawę muzyczną wieczoru dali uczniowie Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Józefa Elsnera w Brzegu.
Gabriela Anna Kańtor opowiadała nam o swojej nowej (siódmej z kolei) powieści pt. „Bachantka na panterze”. W pierwotnym zamierzeniu głównym bohaterem miał być wybitny rzeźbiarz Theodor Erdmann Kalide. Jednak w toku pracy nad dziełem, a nawet jeszcze wcześniej, podczas zbierania materiałów do niego, na pierwszy plan wysunęła się postać modelki, która pozowała Kalidemu do jego największego i okrzykniętego jako skandaliczne, i rzeczywiście pełnego śmiałego erotyzmu, ale równocześnie niezwykle pięknego, dzieła – właśnie tytułowej „Bachantki na panterze”. Autorka zastanawia się, które z nich zapłaciło za to większą cenę: rzeźbiarz czy jego piękna modelka, niegdyś posługaczka w jego domu, później żona i matka jego dzieci. Modelka, której autorka, po latach wyklęcia za rzekomą nieobyczajność, po latach zapomnienia, przywraca dobre imię i w ogóle imię, a brzmi ono „Frederika”. Fryderyce również pisarka oddaje głos, bowiem ona jest narratorką jej powieści. Magiczne rzeczy nieraz dzieją się w literaturze. Jak w micie o Pigmalionie i Galatei...
Powodzenie!
Niepowodzenie!